PRZYSPOSOBIENIE DO MODLITWY SERCA
Naszym zadaniem jako chrześcijan jest nauczyć się rozmawiać z Bogiem, z Chrystusem. To jest nasze głębokie pragnienie, które nieraz sobie uświadamiamy i czujemy. We wspólnocie modlitwy stawiamy sobie pytania: Czy jestem zdolny do takiej modlitwy? Co należy czynić, aby postąpić na drodze modlitwy jako rozmowy z Bogiem, jako relacji z Bogiem Ojcem nawiązywanej przez Jezusa Chrystusa i przeżywanej w Duchu Świętym, Duchu prawdy i miłości? Co należy czynić, aby postąpić w modlitwie indywidualnej i wspólnotowej, liturgicznej?
Każdy z nas odmawia takie modlitwy, jak „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo”, różaniec i może inne prywatne modlitwy. Są one wyrazem naszego zaangażowania religijnego, próbą nawiązania kontaktu z Bogiem, prośbą o pomoc Bożą w naszym życiu, bez której nasze wysiłki, działania podejmowane w takim czy innym zakresie są nieskuteczne, nie mają wartości duchowej. Może odmawiamy te modlitwy z dziecięcą prostotą, z postawą pokory i zaufania Bogu i cechujemy się postawą dobroci i życzliwości wobec innych. Czy jednak te formuły modlitewne, którymi się posługujemy wystarczają, aby nas wprowadzić w modlitwę, w osobisty kontakt z Bogiem? Czy nie odmawiamy ich w sposób mało uważny, bezduszny, nie wyrażający głębszej naszej postawy modlitewnej?
Pan Bóg nie udziela się nam automatycznie i nie przychodzi do nas na drodze zmysłowej. Nie potrafimy dostrzec Boga naszymi oczyma, nie potrafimy go usłyszeć uszami ciała, a jedynie w sposób duchowy, na drodze wiary i przy zaangażowaniu naszych władz duchowych, najlepiej głębi duszy i serca. „Jeżeli dusza nie będzie odpowiednio przysposobiona do zatrzymania i przyjęcia [tego co mówi Bóg], jeżeli nie będzie zdolna do uchwycenia tego przypływu obecności i działania Boga, to może się zdarzyć, że będzie przy Nim bardzo blisko i jakby Nim spowita, a nie potrafi Go dostrzec” (Paweł VI, Czy modlimy się dzisiaj?, s. 50).
Każda modlitwa wymaga przygotowania ze strony człowieka, który chce wejść w relację duchową z Bogiem. Odnosi się to do modlitwy wspólnotowej i indywidualnej. O ile w modlitwę wspólnotową możemy zostać wprowadzeni przez innych, np. podczas liturgii Mszy Świętej, przez kapłana, przez lektora czytającego słowo Boże, w modlitwie indywidualnej, osobistej nasz sposób zagłębienia się zależy od naszej osobistej współpracy z z Duchem Świętym. Zasadnie jest więc mówienie o przysposobieniu do modlitwy, w szczególności do modlitwy serca. Święty Ignacy Loyola ćwiczeniami duchowymi nazywa „wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu – do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy” (1. Uwaga pierwsza). Inni mówią o potrzebie „ascezy modlitwy” rozumiejąc przez nią wysiłek, jaki należy podjąć, aby opanować zewnętrzne i wewnętrzne przeszkody uniemożliwiające człowiekowi wyzwolenie siebie z tego co go krępuje i rozwinięcie swych możliwości współpracy z łaską Bożą.
Na takie przysposobienie składają się następujące elementy: 1) milczenie jako postawa usposabiająca do modlitwy; 2) skupienie umysłu i serca; 3) asceza posiadania mająca na celu zachowanie wolności wewnętrznej w relacji do różnych rzeczy; 4) asceza warunków życia, czyli wysiłek opanowania tych czynników obecnej kultury i cywilizacji, które zakłócają nam wejście w głębszą relację z Bogiem.
Jest ono jednym z warunków ascezy pomocnej w wejściu w skupienie i w modlitwę. Rodzi się ono z pragnienia serca a nie z decyzji woli. Artysta czy człowiek zakochany milkną wobec przedmiotu swego pragnienia. I ten, kto szuka sensu rzeczy i dąży do Boga, przez milczenie staje się uważnym na każde słowo objawienia, aby mógł je rozważać w swym sercu (Łk 2, 51). Milczenie jest więc pewnym ustąpieniem wobec rzeczywistości, przed którą stajemy, jakby „zdjęciem obuwia” wobec objawiającego się Boga, jak uczynił to Mojżesz pod Górą Horeb (Wj 3, 5). Nie polega ono na nierobieniu niczego. Nie jest zamknięciem się w sobie. Polega na odsunięciu od siebie hałasu, obrazów i słów rozpraszających nas, aby w ciemności dostrzec światło, którego od razu się nie zauważa.
Z pewnością mamy takie doświadczenie, że będąc kiedyś w jakimś mieście, odeszliśmy od gwaru ulicy i weszliśmy do jakiegoś spokojnego kościoła, aby się pomodlić. Uderzyła nas wówczas cisza tego kościoła czy klasztoru, jakby inny świat, w którym wydało się, że jesteśmy blisko Boga. Do ciszy jednak trzeba się przyzwyczaić i rozpoznać jej wartość. Przejście z hałasu do ciszy kościoła nie oznacza, że bardzo szybko osiągamy stan wyciszenia. Najczęściej przenosimy ze sobą w to miejsce to czym żyjemy, co wchłonęliśmy w siebie, tj. obrazy z internetu, telewizji, muzykę, to co usłyszeliśmy od innych, nasze rożne troski itp
Zanim osiągnie się wyciszenie trzeba zdać sobie sprawę z wewnętrznego hałasu, który mamy w sobie. Uciszenie można osiągnąć po przebyciu kilku etapów: 1) woli oderwania się od hałasu zewnętrznego; 2) znalezienie jakiegoś miejsca na modlitwę; 2) wejście w ciszę somatyczną, którą osiąga się zajmując spokojną pozycję ciała i rozluźniając się; 3) chęć wejścia w ciszę głębszą obejmującą naszą psychikę, możliwą dzięki temu, że zostały zamknięte drzwi zmysłów i że umysł próbuje się skupić na czymś ważnym; 4) jeszcze głębszy stopień ciszy to cisza uzyskiwana w obszarze ducha, czyli w głębi nas samych, w „miejscu”, w którym medytujący nie jest w stanie słowami objąć tego, co przyjmuje, bo to bardziej wyczuwa, niż rozumie. Cisza jest tu „przyjaznym powietrzem”, którym oddycha „ja”, jego siedzibą.
Jaką wartość ma nasze milczenie przed modlitwą czy w trakcie modlitwy?
Nawiązujemy tu do ww. doświadczenia milczenia i dołączamy do niego wysiłek skupienia. Czym jest skupienie, pierwsze kroki modlitwy skupienia? Ma ono usunąć przeszkody, które uniemożliwiają człowiekowi wejście w medytację i, jeśli będzie ją wytrwale praktykował, w głębszą modlitwę, kontemplację.
„Skupienie nie jest jakimś aktem pojedynczym, oderwanym od innych czynności, lecz po prostu właściwym stanem wnętrza, tym co daje nam właściwy stosunek do ludzi i rzeczy” (K. Rahner, O Bogu żywym, s. 90). Nas interesuje tu skupienie nie tylko jako „stan wnętrza” wobec ludzi, ale i wobec Boga.
Dlatego, że nie jest ono pojedynczym aktem ale stanem, dochodzi się do niego w dłuższym procesie otwarcia się na Boga i przez ćwiczenia duchowe. Ciągle musimy ponownie zaczynać od stanu niepokoju, rozproszenia ducha przez wiele przedmiotów, myśli, słów, zaczynać od stanu niespełnienia i poszukiwać tego co bardziej podstawowe w naszym życiu, co bardziej istotne, poszukiwać Boga. Zwracać naszą myśl, uczucia serca, i dążenie woli ku Niemu.
Metoda ćwiczenia się w skupieniu duchowym:
Oprac. Ks. Stanisław Zarzycki SAC